Już 15 lutego odbędzie się oficjalna uroczystość, podczas której inspektor Andrzej Rogalski, szef Komendy Powiatowej Policji w Brodnicy przejdzie na zasłużoną emeryturę.

 

Tuż przed rozstaniem się z policyjnym mundurem, poprosiliśmy komendanta o rozmowę. Czas bowiem na podsumowania…

Od kiedy jest Pan komendantem Komendy Powiatowej Policji w Brodnicy? Jak to się stało, że opuścił Pan rodzinne miasto?

- W Brodnicy jestem do lipca 1999roku. Pochodzę z Włocławka, gdzie pracowałem do 1998 roku. Byłem wtedy naczelnikiem wydziału do walki z przestępstwami gospodarczymi, a gdy zlikwidowano województwa dostałem propozycję bycia zastępcą naczelnika wydziału do walki z przestępczością gospodarczą w Bydgoszczy. Z czasem otrzymałem propozycję objęcia stanowiska komendanta Komendy Powiatowej Policji w Radziejowie lub w Brodnicy.

Dlaczego wybrał Pan Brodnicę?

- Radziejów znałem, ponieważ pracowałem we Włocławku i obawiałem się, że zaczną przypisywać mi jakieś układy, zależności koleżeńskie. Wiadomo, że trudniej jest zarządzać osobami, które się zna wcześniej, bo pozostają jakieś sentymenty. Z tego też względu wybrałem miasto, w którym nigdy wcześniej nie byłem, nikogo nie znałem. Traktowałem to jak wejście z czystą kartą bez żadnych zobowiązań. To był początek nowego etapu życia. Pamiętam do dziś, jak przyjechałem do Brodnicy  2 lipca wraz z komendantem wojewódzkim, który oprowadził mnie po brodnickich urzędach, instytucjach. Przez kilka dni próbowałem się odnaleźć i pozałatwiać najpotrzebniejsze sprawy, by 9 lipca rozpocząć pracę w Brodnicy.

Było trudno się zaaklimatyzować? 

- Początkowo byłem sam w Brodnicy, nie znając nikogo, więc łatwo nie było. Każdy region ma swoją specyfikę stąd obawy przed nieznanym były uzasadnione. Nie pozostało mi nic innego jak zwyczajnie zaufać ludziom. Zostając komendantem nie robiłem żadnych rewolucji. Przejąłem to w takim kształcie jakim było, by z czasem wprowadzać zmiany, wykorzystywać potencjał ludzi, którzy w komendzie pracowali.

Jak został Pan przyjęty przez ludzi? Nikt przecież Pana nie znał…

- Z pewnością były to nerwowe chwile, bo każdy obawiał się nowej sytuacji. Ja obawiałem się pracowników, a oni mnie. Nie wiedzieli czy ja będę wodzem wojującym, raptusem czy spokojnym człowiekiem. Ja byłem i jestem osobą, która podchodzi do wszystkiego spokojnie, nie podejmując pochopnych decyzji. Nie wyznaję zasady, że „gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą”. Starałem się zawsze by nie wyrządzać innym szkód, nawet tych najmniejszych, nawet, gdy można było powołać się w imię czegoś dobrego.

A kto szczególnie zapadł w Pana pamięć w tych pierwszych dniach życia w Brodnicy?

- Miałem to szczęście, że od samego początku mojego pobytu w Brodnicy trafiałem do dobrych, życzliwych ludzi. Od pierwszych chwil  współpraca z burmistrzem czy starostą układała się bardzo poprawnie. Także ks. prałat Bolesław Lichnerowicz przyjął mnie bardzo życzliwie, instruując mnie, gdzie mógłbym zamieszkać, gdzie się stołować. Miałem na to wszystko właściwie jeden dzień, więc rady życzliwych osób były na wagę złota. Poza tym, doskonale pamiętam jak zaproponował mi śniadanie. To był miły gest, o którym zawsze będę pamiętał. Nigdy  też nie odczułem, ani pierwszego dnia, ani później, że nie jestem w tym mieście mile widziany.

Pochodzi Pan wraz z żoną z Włocławka. Czy w chwili podjęcia decyzji o przejściu na emeryturę myśleli Państwo o powrocie do Włocławka?

- Razem z żoną jesteśmy bardzo zżyci z mieszkańcami Brodnicy i nie czujemy się tu obco. Zaczęliśmy tutaj nowy etap i tu jest nasz dom. Ja nigdy nie mówiłem, że u nas było inaczej, czyli we Włocławku. Brodnica jest naszym miejscem i nie zamierzamy stąd wyjeżdżać.

Marzył Pan jako mały chłopiec, a później nastolatek, aby zostać policjantem?

- Zdecydowanie nie. Jako młody chłopak chciałem się trzymać jak najdalej od służb mundurowych. Po żadnym pozorem nie chciałem mieć nic wspólnego ani z wojskiem ani z ówczesna milicją. To, że zostałem policjantem to po prostu przypadek.

Żałował Pan podjętej decyzji?

- Nie mam czego żałować. Mimo tego buntowniczego nastawienia jako nastolatek, tak właściwie robiłem to, co zawsze chciałem. A dążyłem do tego by móc pomagać innym. Marzyłem kiedyś o pracy z trudną młodzieżą, by móc wspólnie rozwiązywać ich problemy. Mimo, tego z początku negatywnego nastawienia do munduru, bardzo szybko przekonałem się, że taki charakter pracy mi odpowiada.

Największy sukces w ciągu ostatnich 14 lat to…?

- Dla mnie największym sukcesem jest to, że udało mi się znaleźć w Brodnicy wielu przyjaciół. Jestem dumny z tego, iż mieszkańcy zaufali mi, a przede wszystkim zaufali instytucji policji. Cieszę się, że większość ludzi przychodzi do nas po pomoc i w dużej mierze ją uzyskuje. Oczywiście do sukcesów zaliczyć można zawodowe awanse czy na przykład fakt, iż jednostka doczekała się nowego budynku, ale to są elementy wtórne.  

O jakich sytuacjach chętnie by Pan zapomniał?

- Bywało różnie, ale moim obowiązkiem było wysłuchać każdego, bez względu czy ta osoba miała rację czy też nie. To nie jest tak, że każdy kto przychodził do komendy wychodził zadowolony. Bywały i są sytuacje, w których nie jesteśmy w stanie nic zrobić, bo na przykład ktoś źle interpretuje przepisy prawa. Naszym zadaniem jest wyjaśniać rożne sprawy, niejasności, co czasem jest równoznaczne z niezadowoleniem osoby, która do nas się zwróciła, ale nie odbieram tego w kategoriach porażek.

Z punktu widzenia doświadczonego policjanta, osoby, która dowodziła brodnicką jednostką, jakie cechy charakteru powinna mieć osoba, która chce zostać funkcjonariuszem policji?

- Każdy policjant powinien rozmawiać z ludźmi i być otwarty na jego problemy. Wskazana jest stanowczość, ale także empatia. Trzeba też posiąść wiedzę zawodową. Należy też posiąść umiejętność służenia i pomocy ludziom, bo to ma na celu ta praca. Ważna jest również pokora, by zakres pewnej władzy wykorzystywać w odpowiedni sposób, a nie by służba stała się drabiną do kariery. Zawsze powtarzałem, że paragraf paragrafem, ale w każdym działaniu musi być człowieczeństwo.

Decyzja o zakończeniu służby jest dobrze przemyślana? Nie będzie Panu brakowało dotychczasowych obowiązków?

- Na emeryturę tak naprawdę mogłem iść już dawno. O odejściu ze służby myślę od około 1,5 roku. Kiedy przystępujemy do pracy to rozmyślamy o tym, że chętnie byśmy poszli na emeryturę, ale kiedy zbliża się okres emerytalny, to wówczas by się jeszcze popracowało. Tym bardziej jak już praca jest ułożona. Wiadomo, że myśli się, iż można jeszcze to czy tamto zrobić. Trzeba po prostu odejść . Nadszedł na to czas. Jestem pogodzony z podjęta decyzją i odchodzę czując pełną satysfakcję. Nie ukrywam, że będzie żal, bo jesteśmy ze sobą zżyci, ale przecież znajomości i przyjaźnie będą trwać nadal.

Jaką radę dałby Pan swojemu następcy by praca ułożyła się pomyślnie?

- Musi pamiętać, że bycie policjantem to jest misja służenia społeczeństwu. We wszystkich przepisach prawa musi dostrzegać człowieka. Za każdym bowiem zdarzeniem stoją przecież ludzie. Poza tym, funkcja komendanta jest funkcją menadżera. To od komendanta będzie zależeć, jakie będą relacje na innych szczeblach. Komendant musi tak ułożyć sobie pracę oraz relacje z pracownikami by kadra chciała z nim wspólnie działać. To nie jest łatwe zadanie, ale trzeba uparcie dążyć do tego by w pracownikach mieć sojuszników.

Jak spędzi Pan pierwszy dzień emerytury?

- Chciałbym się porządnie wyspać, bo czuję się zmęczony. Chcę po prostu zasnąć bez stresu, wyłączając telefon komórkowy, a następnego dnia, bez pośpiechu zjeść śniadanie i oddać się domowym obowiązkom, które, nie da się ukryć, trochę zaniedbałem. Planuje spędzić więcej czasu z rodziną, pobyć na działce. Nie mam jeszcze szczegółowego planu, jak będą wyglądały moje lata na emeryturze, ale z pewnością nie chcę wypaść z obiegu. Pozwolę sobie chwilę „odsapnąć", a później może zajmę się działalnością prewencyjną.  Po prostu zwyczajnie chcę dalej bywać miedzy ludźmi.

Dziękuję za rozmowę

{jcomments on}

Powered by JS Network Solutions