karetka 1

To oni przez całą dobę czuwają, aby w razie potrzeby pognać na sygnale, niosąc pomoc każdemu w stanie zagrożenia życia. Jak wygląda praca ratownika medycznego? Dlaczego nie powinniśmy wybierać numeru 999 bez wyraźnej potrzeby? Czemu tak ważna jest umiejętność udzielania pierwszej pomocy?

Na te pytania oraz wiele innych pozwoli (mam nadzieję) odpowiedzieć rozmowa z Danielem Stawickim,  jednym z ratowników medycznych z brodnickiej stacji pogotowia.

Czy zawód ratownika medycznego jest w Polsce doceniany tak jak np. praca lekarzy? Czy ratownicy nadal bywają myleni z sanitariuszami?

- Zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie jesteśmy doceniani, co widać podczas wyjazdów. Ludzie odnoszą się do nas często w karygodny wręcz sposób. Bywa tak, że gardzą nami pomimo świadomości, że chcemy nieść im pomoc. Bardzo rzadko zdarza nam się słyszeć słowo "dziękuję" od pacjentów czy ich rodzin. Uznawanie nas za sanitariuszy zdarza się często i wynika z niskiego poziomu świadomości społeczeństwa na temat zawodu ratownika medycznego. Trudów pracy nie rekompensują także niskie pensje.

Mówi się, że 60-80% wyjazdów karetek dotyczy sytuacji, które nie kwalifikują się do interwencji zespołów ratownictwa medycznego. Jak to zjawisko jest powszechne w naszym regionie?

- Niestety jest to bardzo powszechne zjawisko. Jesteśmy wzywani do stanów takich jak bóle brzucha czy gorączka, z którymi pacjenci powinni udawać się do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Stajemy się przez to "ośrodkami zdrowia na kółkach". Oczywiście, nie chodzi o to, że chcielibyśmy mniej wyjeżdżać, a tym samym mieć mniej pracy. Po prostu istnieje możliwość, że w czasie kiedy jedziemy do przypadków niewymagających naszej interwencji może wydarzyć się poważny wypadek i wtedy osoby naprawdę potrzebujące pomocy mogą jej nie otrzymać. Takie zachowania są wywołane tym, że ludzie nie wiedzą na czym polega system ratownictwa medycznego i w jakich przypadkach mogą z niego korzystać. Często wynika to z lenistwa, bo szybciej jest wezwać karetkę pogotowia niż stanąć w kolejce w przychodni. I nie dotyczy to tylko zespołów wyjazdowych. Pacjenci z błahymi dolegliwościami udają się także na Szpitalny Oddział Ratunkowy. Mieliśmy przypadek pana, który przyszedł na nasz SOR z pękniętym gipsem.

Jak ocenia Pan umiejętności udzielania pierwszej pomocy przedmedycznej przez Polaków?

- Ludzie boją się udzielania pierwszej pomocy. Uważają, że mogą jeszcze bardziej zaszkodzić poszkodowanemu, a tak naprawdę podczas zatrzymania krążenia nawet nieudolne wykonanie masażu serca przed przyjazdem pogotowia, jest w stanie uratować czyjeś życie. Dlatego najgorszą rzeczą, jaką można zrobić w takiej sytuacji jest stanie i bezczynne przyglądanie się.

Jakie błędy najczęściej są popełnianie przez ludzi podczas wzywania karetki pogotowia?

- Do najczęstszych błędów należy niedokładne określanie miejsca, do którego ma przyjechać karetka np. podanie dyspozytorowi, że dom będzie miał zieloną bramę na ulicy, gdzie połowa domów ma zielone bramy. Dotyczy to głównie terenów pozamiejskich. Na szczeście w mieście jest trochę łatwiej zlokalizować podany adres. Należy pamiętać, zę nie znamy całego regionu i nie mamy w głowie mapy czy GPS, więc każda wskazówka jest cenna. Nigdy w rozmowie z dyspozytorem dzwoniące osoby nie powinny rozłączać się jako pierwsze. Dyspozytor może chcieć zadać jeszcze jakieś pytanie czy poinstruować, co mamy zrobić do przyjazdu karetki. Nagminne są wyzwiska i obelgi kierowane w stronę dyspozytorów.

Jakie cechy charakteru powinien posiadać ratownik? Trzeba się z nimi urodzić, czy niektóre z nich nabywa się w ciągu kariery zawodowej?

- Kluczowymi cechami są opanowanie i spokój. Nie można dać się wytrącić z równowagi nawet agresywnemu pacjentowi, trzeba być asertywnym. Zawsze należy mieć "głowę na karku", czyli myśleć nad tym co się robi, analizować sytuację i podchodzić do niej w trzeźwy sposób.

Czy jest tak, że po długim stażu pracy nic nie jest w stanie wyprowadzić ratownika z równowagi?

-Nie, granica wytrzymałości stale się przesuwa i mimo, że pracuję już jakiś czas to ludzie nadal zaskakują mnie swoimi zrachowaniami. Na przykład w sylwestra, koledzy z mojego zespołu zostali spoliczkowani przez pijanego pacjenta. Pomijając uszkodzenia fizyczne takie zachowanie uwłacza po prostu godności człowieka.

Co jest według Pana najtrudniejsze w tym zawodzie?

- Jesteśmy przyzwyczajeni do wielu mało przyjemnych wyjazdów. To jest nieodłączną częścią zawodu. Niektóre kwestie są po prostu w niego wpisane. Z własnego doświadczenia wiem, że z czasem na wiele rzeczy można się uodpornić. Najdłużej zapadają w pamięć przypadki, gdzie krzywda dzieje się dzieciom. Łatwiej jest patrzeć na cierpienie dorosłego niż na ból czy śmierć dziecka. Najbardziej przykre wydarzenia staram się wyprzeć z pamięci, nie zadręczać się nimi bo to do niczego nie prowadzi.

Jakie są sposoby na radzenie sobie ze zmęczeniem podczas 24-godzinnego dyżuru?

- Naszym głównym wspomagaczem jest kawa. Podczas pracy możemy się także położyć czy zdrzemnąć, oczywiście ze świadomością, że w każdej chwili może obudzić nas alarm i będziemy musieli jechać na wezwanie. Praca ratownika to także czuwanie. Z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że najbardziej męczące są dojazdy - podczas akcji nie myśli się już o zmęczeniu.

Jakie uczucie towarzyszy uratowaniu komuś życia?

- Nie zastanawiam się nad tym. Na początku akcje wywołują jeszcze pewne emocje, ale później stają się już rutyną, "chlebem powszednim". To jest praca jak każda inna. Oddzielną kwestią jest to, że po prostu nie mam czasu na to, żeby rozmyślać nad swoimi emocjami.  

Czy ciężko jest łączyć życie rodzinne z pracą w ratownictwie?

- Jest to trudne ze względu na dużą ilość godzin spędzonych w pracy. Mamy zdecydowanie mniej czasu dla bliskich niż inni. Każdy ratownik jest pracownikiem kontraktowym, więc zarobki nie są wysokie. Dodatkowo, mimo niskich płac, musimy zapewnić sobie mundury (koszt 1000 - 1500 złotych), które trzeba wymieniać co 3-4 lata czy też na przykład obuwie do pracy, więc aby zarobić na rodzinę oraz własne - prywatne i zawodowe - potrzeby musimy brać dużo dyżurów.  

Czy jeśli miałby Pan ponownie wybierać ścieżkę kariery zawodowej to byłaby to praca w ratownictwie medycznym?

- Nie żałuję, że wybrałem taki zawód, bo lubię jego specyfikę. Praca ratownika daje mi satysfakcję. Jak w każdym zawodzie czasem człowiek ma zwyczajnie dość, ale to chwilowe. Najbardziej bolą nieadekwatne zarobki do wykonywanej pracy oraz podejście niektórych pacjentów do ratowników.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Artemiuk

fot. sxc.hu

{jcomments on}

 

 

Powered by JS Network Solutions